Ustawa odorowa, na temat której dyskusje pojawiają się w przestrzeni publicznej co jakiś czas, budzi niemałe emocje zarówno wśród rolników, jak i mieszkańców wsi, którzy nie zajmują się chowem i hodowlą zwierząt. Na forach internetowych nie brakuje gorzkich słów i dosadnej krytyki wobec nowej propozycji Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Na jednej z facebookowych grup rolniczych pewien internauta dosadnie wypowiedział się na temat planowanych zmian: - Wieś głosowała na PiS, to ma. Może zmądrzeje - brzmiał komentarz. "Głosowali, to mają"?Propozycja ustawy autorstwa Ministerstwa Klimatu i Środowiska zakłada, że miejsca, w których rolnicy prowadzą chód i hodowlę zwierząt, będą musiały być oddalone od domów mieszkalnych przynajmniej o pół kilometra w linii prostej. Średniej wielkości gospodarstwo agroturystyczne będzie natomiast musiało pozostawać w oddaleniu od innych domostw o co najmniej 210 metrów. To, ile dokładnie metrów obora czy chlew będą musiały być oddalone od domów, będzie zależało od obliczeń przy zastosowaniu DJP - dużych jednostek przeliczeniowych inwentarza. Może również zdarzyć się tak, że przy ugodzie sąsiadów opisywanego dystansu wcale nie trzeba będzie przestrzegać. Mimo to obowiązek oddalania się od domów mieszkalnych ze względu na zapach zwierząt jest solą w oku dla wielu rolników. Niezadowolenie, a niekiedy również oburzenie hodowcy wyrażają m.in. w przestrzeni internetowej. Na jednej z facebookowych grup poświęconych hodowli zwierząt rolnicy wyrazili swe zdanie w burzliwej dyskusji, mówiąc m.in.: >>Jeden z komentatorów skrytykował również samych rolników i ich wcześniejsze polityczne wybory, mówiąc: >
Jeszcze niedawno, pod koniec maja bieżącego roku, redakcja RolnikInfo informowała o zbiegłym bydle żyjącym wolno w okolicy gminy Borowie od września 2020 roku. Jak się okazuje, byka i jałówkę udało się złapać już 30 maja 2021 roku. Do odłowienia bydła wynajęto specjalną grupę specjalistów, która zaaplikowała z daleka zwierzętom środki usypiające. Wkrótce na jaw wyszedł zaskakujący fakt - okazało się, że jałówka i byk spodziewają się potomstwa. Byk i jałówka z powrotem u gospodarzaHistoria byka i jałówki żyjących na granicy województwa mazowieckiego i lubelskiego zaczęła się osiem miesięcy temu - wtedy to z gospodarstwa na terenie gminy Borowie zbiegło pięć sztuk bydła. Trzy z nich udało się złapać, jednakże opisywane byk i jałówka pozostawały kompletnie nieuchwytne. Na zalesionych terenach bydło samodzielnie przetrwało zimę; spekulowano nawet, że w czasie swoich wędrówek po okolicy para doczekała się już potomstwa. Starosta garwoliński apelował do wszystkich osób, które widziały bydło bez właściciela o przekazywanie informacji odpowiednim służbom. Obawiano się, że zwierzęta, które spędziły tak długi czas z dala od ludzi, zaczęły zachowywać się dziko i agresywnie. Nic takiego się jednak nie stało. Wynajęto specjalną grupę, która wytropiła byka i jałówkę i z odległości zaaplikowała im środek usypiający. Co ciekawe, by bydło rzeczywiście zapadło w sen, potrzeba było wystrzelenia aż dwóch dawek specyfiku.
Tragiczne zdarzenie miało miejsce w nocy z 17 na 18 stycznia zaraz przy wjeździe do Wierzbowa, gdzie stała nowoczesna obora, należąca do rodziny Wróblewskich. Chociaż na budynku znajdował się i monitoring, tej nocy nie zadziałały. Kilka minut po tym, jak rodzina położyła się spać, zatelefonował sąsiad. Mężczyzna pochodzący z sąsiedniej wsi przekazał, że ich obora stoi w ogniu.
Nowe przepisy unijne wobec rolników zostały uchwalone 11 grudnia 2018 roku. Czy od tego czasu hodowcy przygotowali się na nieuchronne zmiany, które będą musieli wprowadzić w swoim gospodarstwie? Rolnicy będą musieli ograniczyć antybiotykiŹródłem powołania do życia nowej ustawy była chęć podnoszenia dobrostanu zwierząt gospodarskich. Władzom unijnym zależy, by żywność pochodzenia zwierzęcego była nie tylko doskonałej jakości, ale też by zwierzęta miały odpowiednie warunki do życia w gospodarstwie. Zmniejszenie ilości stosowanych antybiotyków u zwierząt ma prowadzić również do podniesienia jakości produktu otrzymywanego od bydła mlecznego. Może się to jednak okazać niemałym wyzwaniem dla hodowców, którzy zmagają się z m.in. uporczywymi zapaleniami wymion u swoich krów. Zapalenie wymienia (łac. mastitis) zostaje stwierdzone, gdy w mleku krowim liczba komórek somatycznych przekracza normę w postaci 100-200 tysięcy w jednym mililitrze płynu. W konsekwencji w wymieniu namnażają się szkodliwe bakterie, tworzy się bolesny dla zwierzęcia stan zapalny, mleka jest mniej i ma znacznie gorszą jakość. Jest to sytuacja, w której rolnicy tradycyjnie sięgają po antybiotyk. Mimo tego, że całkowity koszt terapii zapalenia wymienia nie jest niski (kosztuje około 1200 złotych), to hodowcy bydła mlecznego nie mają odpowiednich narzędzi, by czymś również skutecznym zastąpić wszechobecny antybiotyk.
Paweł z "Rolnik szuka żony" nie winił za odejście swego zwierzęcego przyjaciela osób, które się nią opiekowały - czyli swojego ojca i brata. Przyznał, że wie, że jego członkowie rodziny zawsze sprawują bardzo dobrą opiekę nad krowami podczas jego nieobecności. Paweł z "Rolnik szuka żony" stracił krowęPaweł od samego początku udziału w programie Rolnik szuka żony pokazywał całym sobą i swoim życiem, że krowy to dla niego prawdziwe oczko w głowie. Paweł Bodzianny ukazał się widzom nie tylko jako kulturalny, wyważony mężczyzna, ale też hodowca krów pełen miłości do swoich zwierząt. Nie trzeba zatem zgadywać, że stratę swojej krowy Paweł przeżył bardzo mocno. Każde zwierzę jest bowiem dla hodowcy jak członek rodziny - trudno wyobrazić sobie, jak czuł się Paweł na wieść o smutnym losie Białej Baśki. Biała Baśka była wyjątkowo krową w stadzie Pawła - najpierw cierpliwie ją oswajał, ponieważ nie była zbyt przyjaźnie nastawiona do ludzi. Mimo to chyba najbardziej charakterystyczną cechą opisywanej krowy było jej unikatowe, białe umaszczenie.
Pożar zniszczył oborę doszczętnie, lecz na szczęście gospodarzom udało się uratować krowy. Teraz szukają funduszy, by móc uchronić swoje zwierzęta przed mrozem i śniegiem. Dramatyczny pożar obory Za każdym dramatycznym wydarzeniem kryje się osobista historia, łzy bezsilności i strach o kolejne dni. Państwo Przybyszowie z pewnością nie wyobrażali sobie sytuacji, w której na początku 2021 roku będą musieli zmagać się ze straszliwymi skutkami spalonej obory. Cała sytuacja rozegrała się w niewielkiej wsi Krawcowizna w gminie Strachówka na Mazowszu. O godzinie 13:00 zauważono niepokojące sygnały z obory, w której mieściły się krowy. Budynek o wymiarach około 40 na 15 metrów stanął w płomieniach. Na miejsce zadysponowano strażaków z OSP Równe (dwie jednostki), OSP Jadów, OSP Tłuszcz oraz JRG Wołomin (dwie jednostki). Dodatkowo sytuacja była monitorowana przez policję i pogotowie energetyczne. - Pomimo szybkiej reakcji gospodarzy i straży pożarnej udało się ocalić tylko zwierzęta , cały budynek uległ zniszczeniu, konstrukcja dachu i całe wyposażenie obory spłonęło [pis. oryg.] - pisze rodzina Przybyszów.
Zarówno samica, jak i płód nie przetrwały zabiegu, podczas którego weterynarze próbowali usunąć odpady z ciała krowy. Niestety, skala zjawiska bezpańskich krów w Indiach jest zatrważająca. Bolesny los krów z IndiiKrowa, która stała się ofiarą zjedzonych przez siebie ponad 70 kilogramów odpadów, jest tak naprawdę smutnym symbolem aktualnej sytuacji zwierząt w Indiach. Z polskiego punktu widzenia określenie bezpańska krowa brzmi dość nietypowo, tymczasem w Indiach jest to codzienny element rzeczywistości. Sztuki bydła domowego, które uznawane są za słabe, są często wypuszczane na wolność (czyt. porzucane) przez hodowców. Efekt? Na ulicach Indii spaceruje w sumie około 5 milionów bezpańskich krów, które żywią się tym, co znajdą. Ich życie nie różni się praktycznie niczym od losu znanych w Polsce bezpańskich psów - na ulicy krowy żywią się resztkami, chorują i rozmnażają się. Jak podaje portal agropolska.pl, liczba porzuconych krów zwiększyła się w momencie, gdy uchwalono bardziej restrykcyjne przepisy chroniące święte dla hindusów zwierzęta. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-3]
Hodowcy mieli jednak już nigdy nie otrzymać pieniędzy za oddane do ubojni bydło. Skomplikowane śledztwo w sprawie toczy się od 2019 roku. Nabywał bydło z odroczonym terminem płatnościW 2019 roku na policję zaczęły spływać skargi od rolników dotyczące rzekomych oszustw przy sprzedaży bydła do jednej z ubojni na terenie powiatu płońskiego.Sprawa okazała się być niezwykle złożona - jak przekazują policjanci w komunikacie na oficjalnej stronie internetowej, na przestrzeni lat funkcjonariusz z Zespołu dw. z Przestępczością Gospodarczą i Korupcją przeprowadził wiele przesłuchań i analiz sprawy, by ustalić, kto rzeczywiście stał za oszustwami finansowymi. W wyniku zebranego materiału dowodowego ustalono, że prezes ubojni bydła miał pełną świadomość co do niekorzystnej sytuacji finansowej swojej firmy, a mimo to pozyskiwał zwierzęta od hodowców z okolicy. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-13]Problem w tym, że nie zamierzał wywiązywać się z obowiązku zapłaty wobec rolników. Wszystkich oszukanych osób jest w sumie piętnaście, a każda z nich nadal oczekuje na zapłatę w wysokości od 230 tysięcy złotych do nawet 1,4 miliona złotych.
Sprawa jest poważna, ponieważ zwierzęta po dłuższym przebywaniu na wolności mogą być zdziczałe, a na widok człowieka reagować agresją. Warto zatem pamiętać, by na własną rękę nie zbliżać się do byka i jałówki i nie próbować ich łapać.Byk i jałówka grasują w mazowieckim lesieSceną tego nietypowego zjawiska są lasy w rolniczej gminie Borowie, w powiecie garwolińskim na terenie województwa mazowieckiego. Jesienią ubiegłego roku z jednego z tamtejszych gospodarstw zbiegły dwa zwierzęta: byk i jałówka. Ucieczki zwierząt z gospodarstw nie są bardzo rzadkim zjawiskiem, jednakże zbiegli podopieczni zazwyczaj dość szybko zostają znalezieni przez swoich właścicieli i odprowadzeni do domu. W przypadku wspomnianej pary - byka i jałówki - sytuacja okazała się być dość zaskakująca. Pomimo starań służb, bydło pozostało nieuchwytne przez wiele miesięcy.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Minęła zima i nastała wiosna, a byk i jałówka nadal grasują w okolicznych lasach. Podejrzewa się, że para doczekała się już nawet potomstwa.
Mężczyźnie grozi teraz dziesięć lat pozbawienia wolności. Oszustwa finansowe mają sięgać kwoty nawet 3,5 miliona złotych. Właściciel zakładu przetwórstwa mięsnego usłyszał zarzutyProkuratura Okręgowa postawiła zarzut oszustwa właścicielowi zakładu przetwórstwa mięsnego, o czym poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Co warte podkreślenia, poza głównym podejrzanym, w sprawie zostały zatrzymane trzy kolejne osoby. Jest to 40-letnia kobieta, a także dwóch mężczyzn: 29- i 50-latek. Wedle podejrzeń łódzkiej Prokuratury, osoby te mają związek z działalnością mężczyzny, który usłyszał już zarzuty. Ofiarami rzekomego oszustwa mieli być hodowcy bydła, którzy oddawali zwierzęta do zakładu z odroczonym terminem płatności. Do wywiązania się z obowiązku zapłaty nigdy jednak nie dochodziło. Wedle odniesień medialnych, właściciel zakładu przetwórczego miał celowo okłamywać rolników dla własnych korzyści finansowych. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-3]Poszkodowani rolnicy zgłosili sprawę na policję. Śledztwo zostało przeprowadzone przez Komendę Miejską Policji w Łodzi oraz Prokuraturę w Łodzi, w wyniku którego 61-latek został zatrzymany i usłyszał zarzuty.
Strażacy musieli najpierw zlokalizować cielaka, doprowadzić go do otworu i wydobyć na powierzchnię. Cielak wpadł do szambaInformacje na temat zdarzenia przekazała Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Suwałkach na swojej stronie internetowej. 15 kwietnia przed godziną 7:00 strażacy otrzymali zgłoszenie o cielęciu, które wpadło do otworu rewizyjnego szamba w jednym z gospodarstw. Gospodarstwo rolne mieści się w Czostkowie na terenie gminy Filipów w województwie podlaskim. Strażacy bez wahania ruszyli na pomoc młodemu zwierzęciu. Wkrótce okazało się, że akcja ratownicza jest prawdziwym wyzwaniem. Jak potwierdzili druhowie po przybyciu na miejsce, cielę wpadło przez otwór rewizyjny do szamba, na którego dnie było około pół metra ścieków. Zapraszamy do zapoznania się z reportażem: "Oszukani". Jak władze narażają ludzi na śmierć?[EMBED-6]
Pomiędzy stacją kolejową w Bierutowie a przejazdem kolejowym na drodze wojewódzkiej DW 451 – wylot na Namysłów stwierdzono, że pociąg pasażerski uderzył w dwie krowy. - W wyniku zdarzenia jedna z krów leży obok składu pociągu, natomiast druga krowa zlokalizowana jest pod składem w przedniej części pociągu - relacjonowali funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Oleśnicy.Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo:
Jeden z internautów na popularnej grupie poświęconej hodowli bydła na portalu Facebook pożalił się innym rolnikom w następujących słowach: "Czy walczyć o wieś?"Portal Rolnik Info nie po raz pierwszy sygnalizuje problemy rolników związane z niewyrozumiałym sąsiedztwem, które krytykuje zarówno nietypowe pory pracy na roli i związane z nimi hałasy, jak i zapachy charakterystyczne dla zwierząt gospodarskich. Niestety wiele osób przeprowadzając się z miasta na wieś, nie zdaje sobie sprawy, że elementy te są integralną częścią lokalnego życia, a produkcja żywności nie odbywa się w sterylnych warunkach i kompletnej ciszy. Jeden z hodowców bydła pożalił się w przestrzeni internetowej na swoich sąsiadów, wskazując, iż z powodu zapachu jego krów nie dają mu żyć. W jego rozpaczliwym wpisie pojawiła się nawet wątpliwość dotycząca zmiany zawodu i przeprowadzki do bloku mieszkalnego. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-15]Krytyka osób niezwiązanych z rolnictwem na temat dźwięków i zapachów wsi wzbudza ogromne emocje u producentów żywności. Nie szczędzą oni gorzkich słów i podkreślają, że nie zamierzają zmieniać swojego życia pod czyjeś dyktando.Pojawia się również dodatkowe pytanie: jeśli na wsi znikną hałasy maszyn i zapachy zwierząt gospodarskich, jakie produkty będą się w ogóle pojawiać w sklepach?
PFHBiPM podaje na swojej stronie internetowej, że czynnikiem, który wpływa na wysoką wartość serowarską, jest genotyp krowy, który ma bezpośredni wpływ na tempo krzepnięcia mleka. Polskie krowy ponad średnią światowąPolska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka na swojej witrynie internetowej podzieliła się wiadomością, która powinna ucieszyć każdego hodowcę bydła mlecznego w naszym kraju. Dotyczy ona bardzo dobrych wyników genetycznych polskich krów na tle światowej populacji tych zwierząt. Jednym z najbardziej popularnych produktów mlecznych są sery, których rodzajów na świecie występuje niezliczona ilość. Ogromne znaczenie dla produkcji sera mają zawarte w krowim mleku białka kazeinowe. Stanowią one 80% wszystkich białek mleka. Wśród nich wyróżnić możemy frakcję kappa-kazeiny, która odpowiedzialna jest za początek procesu krzepnięcia mleka. To, w jaki sposób zbudowana jest kappa-kazeina w krowim mleku, zależy - rzecz jasna - od genów zwierzęcia. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-3]Wśród krów możemy wyróżnić genotyp BB (o najwyższej wartości) oraz AB, które decydują o tym, jak szybko mleko krowy ulega krzepnięciu. Jak podaje PFHBiPM, w światowej populacji krów rasy holsztyńsko-fryzyjskiej odsetek genotypu BB wynosi tylko 1-2%.Zgodnie z badaniami Laboratorium Genetyki Bydła PFHBiPM z 2020 roku (na podstawie 9000 zwierząt w Polsce) wartość ta wyniosła aż 20,16%. Genotyp AB odnotowano u 40,73% krów.