Zlikwidowali te dotacje. Rolnicy załamują ręce

Rolnicy, zwłaszcza ci zajmujący się produkcją sadzeniaków ziemniaka, od miesięcy apelują o przywrócenie dopłat związanych z kosztami ochrony przed bakteriozą pierścieniową. Choć temat powrócił na wokandę dzięki interpelacji poselskiej, odpowiedź Ministerstwa Rolnictwa nie daje wielkich nadziei.
Sadzeniaki bez wsparcia. Branża nie ukrywa rozczarowania
Po cichu liczyli, że rząd się ugnie. W ubiegłym roku zlikwidowano mechanizm wsparcia, który przez lata pozwalał producentom ziemniaków ubiegać się o zwrot kosztów związanych ze zwalczaniem bakterii Clavibacter sepedonicus. Decyzja wywołała oburzenie w środowisku.
Głos w tej sprawie zabrały izby rolnicze, które podkreślają, że to właśnie dotacje pozwalały wielu gospodarstwom - zwłaszcza nasiennym - utrzymać się na powierzchni. Ostatecznie interwencję podjęli parlamentarzyści, pytając resort rolnictwa wprost o możliwość przywrócenia pomocy finansowej.

Minister Kołodziejczak: "Nie planujemy przywrócenia dopłat"
Odpowiedź wiceministra Michała Kołodziejczaka nie pozostawia złudzeń. Jak wyjaśnił, decyzja o zniesieniu dopłat została poprzedzona dokładną analizą, która wykazała, że obecny stan sanitarny upraw znacząco się poprawił, a program w praktyce obejmował bardzo wąską grupę beneficjentów.
Według danych z lat 2010-2023, rocznie z dotacji korzystało zaledwie od 4 do 30 producentów. W opinii resortu taka forma wsparcia nie była ani efektywna, ani powszechnie dostępna. Co więcej - zdaniem wiceministra - cel dotacji, czyli ograniczenie rozprzestrzeniania się bakterii, dziś może być osiągany w inny sposób.

Co zamiast dopłat? Trzy nowe mechanizmy wsparcia
Ministerstwo wskazuje, że producenci ziemniaków mogą dziś skorzystać z trzech alternatywnych form pomocy. Pierwszą z nich są dopłaty do kwalifikowanego materiału siewnego - nawet do 420 zł/ha w przypadku produkcji ekologicznej. Drugi mechanizm to płatności w ramach ekoschematów, które w przypadku ziemniaka sięgają około 112 euro za hektar.
Trzecia forma pomocy to radykalne obniżenie - aż o 90% - opłat za urzędowe badania bulw ziemniaka pochodzących z samozaopatrzenia. Celem tych działań jest promowanie stosowania zdrowego, certyfikowanego materiału do sadzenia, który minimalizuje ryzyko rozprzestrzeniania się choroby.
Resort: "Liczy się efektywność, nie sentyment"
W podsumowaniu Kołodziejczak podkreśla, że polityka rolna musi być oparta na rozsądnym gospodarowaniu środkami publicznymi. W jego ocenie bardziej opłacalne - i skuteczne - jest promowanie kwalifikowanego materiału niż finansowanie działań naprawczych po wykryciu choroby w uprawach.
Choć dla wielu rolników to gorzka diagnoza, resort jasno daje do zrozumienia, że powrót do starych metod wsparcia nie jest planowany. Pytanie tylko, czy proponowane alternatywy rzeczywiście wystarczą, by zabezpieczyć branżę przed stratami.




































